Poniższy fragment pochodzi z najnowszej książki Michała Rusinka "Niedorajda", która ukaże się w kwietniu nakładem Wydawnictwa Agora. Autor zgodził się na wcześniejsze opublikowanie tekstu w ramach akcji "Ostatni Twój Weekend" dedykując go "wszystkim mężczyznom, ze szczególnym uwzględnieniem autorów poradników, jak być mężczyzną.
Wśród wielu globalnych kryzysów właśnie kryzys męskości daje się nam wszystkim we znaki i zmusza do zadawania sobie pytań, jaki powinien być współczesny mężczyzna, by miało z niego pożytek społeczeństwo oraz by pożądały go kobiety, mężczyźni oraz dyslektyczni członkowie ONR.
Poradników, jak być mężczyzną, znajdziemy niewiarygodną ilość: od tych wydanych w formie książki, przez odpowiednie działy praktycznie wszystkich pism dla panów, po internetowe serwisy i blogi. Nie starczyłoby nam życia na zapoznanie się z nimi wszystkimi, postanowiliśmy więc zajrzeć do kilkunastu, które uznaliśmy za reprezentatywne dla całej oferty. Zajrzyjmy na początek do poradnika adresowanego wprawdzie do kobiet, ale zawierającego rady, jak traktować mężczyzn, by stali się mężczyznami jako takimi.
„Ogólnie, drogie panie, warto męża angażować do wielkich dzieł na rzecz domu, natomiast nie opłaca się go wykorzystywać do drobnych posług” - zaręczamy, drogie panie (i drodzy panowie), że zdanie to jest napisane bez cienia ironii, a znajduje się w rozdziale zatytułowanym „Czy pilot ma być stewardessą?”. Zwróćmy uwagę na opozycję „wielkie dzieła” - „drobne posługi”, która idealnie wpisuje się w opozycję męskie - żeńskie. Autor nie precyzuje, jakie czynności mieszczą się w zakresie owych dzieł, ale domyślamy się, że może chodzić o wbicie gwoździa w ścianę w jakimś eksponowanym miejscu lub zejście do piwnicy i włączenie bezpieczników. Dalszy fragment poradnika sugeruje, że intuicje piwniczne mieliśmy słuszne: „Główną przeszkodą w rozdziale prac na bardziej męskie i bardziej kobiece, jest głoszone przez kulturę (utopijne, by nie powiedzieć - idiotyczne) przekonanie, iż sprawiedliwość polega na identycznym dzieleniu zadań. W imię tak pojętej sprawiedliwości mąż z żoną powinni na przemian nosić węgiel z piwnicy”. No i wszystko jasne.
Zastanawiający jest za to drugi człon opozycji i pojawiające się w nim słowo „posługa”. Oznacza ono wykonywanie za kogoś lub dla kogoś jakiejś pracy. Pobrzmiewa w nim służba, służenie - ale komu? Oczywiście komuś, kto przeznaczony jest do wykonywania wielkich dzieł. „Posługa” brzmi dziś dość anachronicznie i kojarzy się raczej z instytucją Kościoła (posługa kapłańska, akolitat), niż małżeństwa. Może to czynność pomyłkowa redaktora? Poradnik opublikowało bowiem wydawnictwo katolickie.
Sięgnijmy więc dla odmiany do poradnika z zupełnie innej półki, za to dla tzw. „prawdziwych mężczyzn”, nazywanych także „twardzielami”.
„Klepnięcie w tyłek obcej kobiety jest molestowaniem. Klepnięcie w tyłek swojej kobiety jest komplementem” - powiada jego autor. Z pierwszym zdaniem zgadzamy się w całej rozciągłości. Drugie zdanie wzbudza w nas natomiast współczucie dla kobiet „prawdziwych mężczyzn”. Może to po prostu przejęzyczenie? Zamiast klepnięcia powinno być przytulenie? Mamy też, jak widać, archaiczne podejście do komplementów, bo zawsze nam się wydawało, że są to frazy zawierające różnego rodzaju pochwały. Szybko przeskakujemy więc do poradnika prawienia komplementów:
„Uwielbiam twój (tu wstaw dowolną część ciała)” - z tą dowolnością to byśmy nie przesadzali. Wyobraźmy sobie na przykład wstawienie podbródka.
„Wolę być z tobą niż (tu wstaw swoje ulubione hobby)” - oczywiście pod warunkiem, że nie jest to takie hobby, którego uprawianie może cię w oczach kobiety skompromitować. Wyobraźnia podpowiada nam ich wiele, ale się powstrzymamy. Za to wrócimy do poradników właściwych.
„Jeśli jedziesz samochodem z kobietą, to zawsze ty prowadzisz. Jedyna usprawiedliwiona sytuacja, kiedy kobieta wiezie ciebie jest wtedy, gdy jesteś pijany” - zgoda. Pod żadnym pozorem nie należy prowadzić samochodu po pijanemu. Czemu jednak dla „prawdziwego mężczyzny” to taki wstyd, że nie on prowadzi, jeśli może? Widocznie prowadzenie samochodu należy do tej samej kategorii, co przynoszenie węgla z piwnicy.
Otrzepmy pył węglowy z dłoni i zajrzyjmy do poradników chrześcijańskich, by sprawdzić, co mają do powiedzenia na ten temat. Wygląda na to, że sprawa relacji męsko-damskich jest prosta: „[Adam i Ewa] przecież mogliby w spokoju ducha żyć sobie w raju jako równi partnerzy”, ponieważ „Ewa wcale nie została stworzona jako podporządkowana [mężczyźnie]”. Ale, dając się skusić szatanowi, „sama się skazała na przekleństwo”. I to przez to „mężowie muszą panować nad swoimi żonami, czy im się to podoba, czy nie”. No cóż, biedactwa.
W jeszcze innym poradniku znajdziemy taką oto mądrość: „Mężczyzna musi czuć, że jest potrzebny, że jest podporą, nawet wtedy, kiedy kobieta sądzi, że dałaby sobie radę sama. Taka świadomość jest bardzo pomocna jemu samemu — dzięki niej on może się wzmocnić”. Następnie autor poradnika dla mężczyzn zwraca się - o dziwo - do kobiet: „Żony, narzeczone, dziewczyny - opierajcie się na swoich mężach, narzeczonych, na swoich chłopakach!”. I tłumaczy, że kobieta uszczęśliwia mężczyznę okazując słabość i „chroniąc się pod jego opiekuńcze skrzydła”. Jesteśmy ogromnie wdzięczni autorowi za tę metaforę, ponieważ dzięki niej ideał mężczyzny przybrał w naszej wyobraźni ptasią formę. Bardzo się teraz staramy zmusić naszą wyobraźnię, by stanął nam przed oczami raczej orzeł, niż nielot kiwi.
We wszystkich nieomal poradnikach męskość przeciwstawiana jest nie tylko kobiecości, ale i niemęskości, przyjmującej różne formy. Na przykład wegetariańską: „Schabowy, stek, burger. A nie pakora, kofta czy spaghetti z cukinią. Mężczyzna je mięso i koniec tematu”; alkoholową: „Mężczyzna pije piwo, wódkę, whisky oraz bimber. Jeśli wino, to tylko do posiłku i tylko z kobietą”; nikotynową: „Mężczyzna nigdy nie pali e-papierosów ani innych dziwacznych wynalazków. Prawdziwe szlugi albo wcale” czy muzyczną: „Mężczyzna może pójść sam lub z kumplami na koncert heavymetalowy, rockowy, a nawet muzyki poważnej. Lecz na koncert disco polo można iść tylko z kobietą”. Ale największym wrogiem męskości jest homoseksualizm. Albo raczej czynność lub atrybut, który mógłby być odebrany jako dowód na nasze skłonności homoseksualne: „Facet w koszulce polo z postawionym kołnierzykiem zawsze wygląda jak człowiek udający się na imprezę do klubu gejowskiego. Zawsze”. Albo „Uścisk dłoni na przywitanie i pożegnanie oraz zwisanie nad przepaścią - to są absolutnie jedyne sytuacje, kiedy możesz złapać za rękę drugiego mężczyznę”. A także: „W stuprocentowo męskim towarzystwie można mówić wulgarne, seksistowskie i homofobiczne żarty”.
I wreszcie (to cytat z innego poradnika): „Kiedy mężczyzna staje twarzą w twarz ze śmiercią i akceptuje jej nieuchronność, […] jest gotów do wyrażania prawdziwego siebie. Mężczyzna nie jest gotów żyć w pełni, dopóki nie zaakceptuje tego, że jest już martwy”. Choć ostatnie zdanie nie jest łatwe do zrozumienia, to jednak tkwi w nim pewna prawda, być może nie do końca uświadomiona przez autora: martwy mężczyzna nie może już zrobić niczego, co podważyłoby jego męskość. Prawdziwi mężczyźni, czyli tacy, którzy nie muszą się obawiać, że z jakiegoś powodu staną się zniewieściali, są już rzeczywiście chyba tylko na pomnikach. Czyli Kalina Jędrusik miała rację: „Tylko tekst nam pozostał”.
Zdajemy sobie sprawę, że powyższa lista „wrogów” męskości, to tak naprawdę lista lęków „prawdziwego mężczyzny”, lista czynników, przez które może stracić dumny atrybut „prawdziwości” i osunąć w męskość nieprawdziwą. Właściwie wszystkie poradniki podszyte są tymi samymi lękami. Wszystkie deprecjonują kobiecość i uprzedmiotawiają kobiety. I wszystkie projektują kogoś, kim nie tylko sami wolelibyśmy się nie stać, ale także nie mieć za sąsiada. Jeśli jeszcze przeczytamy w tym samym poradniku, że „Mężczyzna może bekać” i uważa, że „Jeśli coś swędzi, można się podrapać”, to mamy ochotę postawić sobie kołnierzyk w koszulce polo, zjeść sałatę i popić ją kieliszkiem pinot grigio, a wiszącemu nad przepaścią prawdziwemu mężczyźnie nie podawać dłoni. Niech sobie chwilę powisi i pozastanawia się nad swoją prawdziwością.
I kiedy już nam się wydaje, że nie ma dla nas żadnej nadziei, to wyjmujemy z półki tom dzienników Sławomira Mrożka, odkurzamy go nieco i czytamy: „Określenie <<zniewieściały>> jest w gruncie rzeczy określeniem pochlebnym. Oznacza ono, że dany osobnik często się myje, nie lubi zabijać ludzi, zdolny jest do współczucia, nie lubi wrzeszczeć i pchać się, żeby udowadniać swoją ważność”.
Premiera książki "Niedorajda" już 24 kwietnia. Możesz zamówić ją już teraz w Kulturalnym Sklepie >>