Kiedy w grudniu 2018 roku najstarsze i najbardziej kultowe polskie pismo erotyczne wystawiono na sprzedaż, natychmiast je kupiliśmy. W jednym celu - żeby je zamknąć. Dowiedz się więcej o ostatnim numerze "Twojego Weekendu".
Przesunęła palcem w prawo i teraz czekała, aż zadzwoni do drzwi. Skoro można zamówić sobie jedzenie na telefon, a także kuriera czy manikiurzystkę, to można i seks. Dwa tygodnie temu zwolnili ją z pracy i od tamtej pory z nudów bawiła się ciągle komórką. Skorzystała ze wszystkich możliwych aplikacji: takich, co przypominają, kiedy pić i kiedy iść do toalety. Takich, co mierzą puls i polecają najzdrowsze jedzenie. Pozakładała profile na portalach społecznościowych i patrzyła tylko, ile dostaje polubień lub udostępnień. Liczyła, że ją ktoś przytuli, ale takiej aplikacji nie znalazła. No, prawie. Był jeszcze Tinder.
W opisie zaznaczyła, że pragnie czułości. Nie dodała tylko definicji tego słowa, ale liczyła na cud. Jak w każdym pornosie: żyli długo i szczęśliwie, a on zmywał naczynia po obiedzie.
Rano zmatchowała się więc z dość dobrze wyglądającym typem (chociaż do profilowego użył chyba wszystkich filtrów), następnie napisała, że nie ma czasu na randki i te wszystkie męczące rozmowy o imionach przyjaciół z przedszkola i przeczytanych lekturach. On zgodził się, że przyjdzie na seks. Ona pojechała do centrum handlowego i kupiła koronkową bieliznę, która teraz uwierała ją i swędziała. Potem okazało się, że nie odcięła metek, a na dodatek dostała uczulenia na jakiś składnik podrabianego jedwabiu.
Posprzątała mieszkanie, ale nie tak, jak na przyjazd mamy. Zmieniła pościel, wybrała satynową. Tak to powinno się robić w sytuacji, w której się znalazła. Na wszelki wypadek kupiła również prezerwatywy, ale był zbyt duży wybór i zawiesiła się na rozmiarze. Chyba nie wypadało zapytać?
Otworzyła wino, bo na trzeźwo to się takich rzeczy nie robi. Włączyła muzykę niezobowiązującą, jak do poczekalni u fryzjera albo do windy. Pięć razy sprawdzała, czy nie wygląda grubo. Według niej wyglądała. Przyciemniła więc światło i zostawiła zapaloną lampkę przy łóżku. Tylko czy zrobią to na łóżku?
Dzwonek, szarpnięcie windy, pięć pięter, pukanie. Dwa oddechy i uśmiech pokrzepienia do lustra, które wisiało obok drzwi.
Cześć, no cześć. Wejdź. Ania, Tomek.
O, dzięki, że zdejmujesz buty. Napijesz się?
Usiedli przy stole. Wychylili bardzo szybko po kieliszku wina, jakby tenor płukał usta przed występem. To teraz co?
– Co skłoniło cię, aby wybrać właśnie mnie? – zapytał żałośnie tonem ucznia próbującego przypomnieć sobie wiersz przy tablicy.
Pomyślała, że naprawdę nie ma czasu, i po prostu wstała. Obeszła stół, wyciągnęła do niego rękę. Zaczęła go całować tak, jak co noc całowała poduszkę. Zamknęła oczy, żeby nie widzieć tego wszystkiego. Niestety, okazało się, że nie umiał zupełnie wyczuć jej potrzeb.
Najpierw jeździł w ustach językiem niby traktorem, potem rzucił się na jej szyję, obśliniając ją i wyrywając (niechcący?) włosy. W końcu niezdarnie zdjął z niej bluzkę. Boże, żeby tylko nie miał dzieci i ich nie przebierał, bo z pewnością miałyby już powyrywane ręce i główki. Miętosił jej piersi wrzucone do push-upa. Zjechał w dół, rozpiął spodnie. Pomogła mu i szybko zdjęła resztę. Swoją i jego. Zobaczyła wiszącego penisa, który nie wiadomo, o czym myślał, ale chyba nie o tym, co ona. Zacisnęła więc mocniej powieki i klęknęła. No trudno, zrobi laskę, chociaż nigdy nie była w tym dobra. Zawsze pojawiała się w niej myśl, gdzieś już tak pod koniec całej sceny, żeby jednak wysunąć zęby i jak wampir wbić się w mięśnie. Wyssać krew i spermę, a potem odgryźć to, co zostało. Myśl była tak natrętna, a zarazem obrzydliwa, że zupełnie ją rozpraszała. A tu trzeba było ssać, pojękiwać, lizać i przesuwać rękoma.
Wreszcie coś drgnęło. No kurwa, nareszcie, pomyślała i podniosła się z trudem. Musi znowu zacząć chodzić na siłownię, okropnie strzykają jej kolana.
Chłopak przyspieszył. Niemal rzucił ją na łóżko i przydusił, aż trochę zabolał ją kark. Ciekawe, co teraz?
Międlił jej usta i trochę rzęził. Otworzyła oczy, aby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku.
W porządku. Po prostu był podniecony.
Nagle, bez ostrzeżenia, zaczął w nią wchodzić. Napierał i gramolił się jak pies na kanapę. Na szczęście położyła wcześniej obok gumki (wzięła w końcu M, rozmiar wydał jej się trafiony). Sięgnęła po jedną i niemal siłą wcisnęła między ich ciała. Ten rzucił się z zębami na opakowanie – Jezu, żeby nie przegryzł prezerwatywy – po czym odrzucił folię i nałożył sobie gumkę, która – szok – ledwo się zmieściła. Wbił się w nią, dosłownie nabił ją na siebie, i teraz ruszał się nerwowo we wszystkie strony. Nawet to było przyjemne, bo chyba niechcący ruszał się w okolicy łechtaczki, ale niestety przy tym wszystkim zaczął coś jej „szeptać” (czyli znowu rzęzić) w ucho. Przypomniało jej to ścieżkę dźwiękową horroru klasy C, ale szybko porzuciła skojarzenia i skupiła się na orgazmie.
Kiedy się czeka na orgazm, to bywają momenty zwątpienia. Że nic z tego, człowiek rozproszony i ogólnie się nie uda. A potem czasoprzestrzeń załamuje się, przyspiesza i coraz mocniej czuje się, że jednak wszystko to było po coś. Tak było i tym razem. Z niebywałego posapu i charczenia wyłowiła coś dla siebie. Szybciej! Ścisnęła go za tyłek. Bała się, że on zaraz skończy i zostawi ją wkurwioną, krok przed zdrętwieniem. Postanowiła pomóc sobie myślami, w myśleniu była dobra. W pracy zawsze chwalili ją, że „ej, Anka, ty to masz wyobraźnię”. I teraz wyobrażała sobie wszystkie pornosy świata puszczone w jednym momencie. Silikonowe cycki i wygolone cipki szalały w nieustannym wirze umięśnionych gości wchodzących od tyłu.
Czarno przed oczami, stopklatka, od kręgosłupa do ust przechodzi prąd, który pojawia się nagle i nagle się kończy. Nie, nie! Zostań, prądzie. Poraź mnie całą, trwaj.
A tu szarpnięcie i dość bolesne powalenie się na klatkę piersiową. On skończył. Od razu wysunął się i przetoczył na bok. Nie patrząc na nią, wstał i świszcząc, spytał, gdzie jest łazienka.
– Na lewo – powiedziała. Następnym razem takich jak ty od razu dam na lewo.
Pozbierała swoje ubrania i założyła je, wkopując pod stół niewygodną bieliznę. Może ją odda? Zostawiła w torbie paragon. Nalała sobie wina i zaczęła zastanawiać się, jaki serial włączy dziś wieczorem. Musi kupić żwirek dla kota, skończyły się też warzywa.
On wyszedł za jakiś czas, ubrał się w trybie żołnierza przed apelem.
– To… spotkamy się jeszcze, prawda?
Uśmiechnęła się i zamknęła za nim drzwi.
Sylwia Chutnik - Pisarka, felietonistka. Działaczka społeczna i promotorka czytelnictwa. Laureatka Paszportu Polityki, trzykrotnie nominowana do Nagrody Literackiej Nike.
Ostatni numer "Twojego Weekendu" możesz kupić w wersji elektronicznej na stronie Publio.pl oraz zamówić w wersji papierowej w Kulturalnym Sklepie.